poniedziałek, 29 grudnia 2008

...

Kobieta zasiedziała, z tajemnicą. Nienagannie ubrana zerka zza gęstej od dymu firany. Ukryta za zasłoną wspomnień, ze strachem przygląda się ulicy. Patrzy w oczy jak magnatka: „Nic się nie stało! Nic, nic, nic...” – mówią jej dumne oczy. Dumnie niesie głowę. Przysłonięta dymem z papierosa, otulona dymem z kominów Starówki i troską potomstwa. Kobieta za woalką, za ścianą niedomówień i półsłów. Za siecią srebrnych nitek utkanych przez zadomowione pająki. Za córkami, wnukami, za pokoleniami. W pułapce niegodziwości, w matni lęku. Strażniczka tajemnicy, która stała się prawdą, ukrytą pod dywanem czasu, czerwonym lakierem i godnością. Aktorka niemego kina, mistrzyni gry na Ciszy. Hazardzistka: „Dotrwam do końca złudzeń czy do końca Prawdy?”. Za 5 dwunasta. Godzinę wybije ratuszowy zegar.

piątek, 21 listopada 2008

środa, 5 listopada 2008

deszczowy


Deszczowy dukt, deszczowy starzec i jego starzec – wierny pies. Droga kręta i pewna jak sędziwe życie zbliża się do kresu horyzontu. Przemoknięta kapota, zmarznięte łapy, ciężkie od kropli dżdżu liście. Niebo ścieli się na polach, niosąc nadzieję na światło, które przenigdy nie gaśnie. Ciemność jest złudzeniem, deszcz mglistą zasłoną. Światło zostanie docenione przez nadchodzący świt.

wtorek, 4 listopada 2008

Nina I






„Kawa, herbata, a może ja? Chińska, jedyna_50, z filigranowym uchem?” Nie ma większej samotności od pustych krzeseł. Ani większej pustelni od zapomnianej porcelany. Zaparowane aromatem Wschodu okno woła przechodniów. Odmawiają delikatnie stukotem obcasów. Bruk, stuk, puk, bruk, stuk, puk… Odchodzą do spraw wielkiej wagi. „Gorąco mi, lecz Tobie chyba zimno? Zaraz pokryje nas czarna lawa i śniegowa czapa. Ciepło Kilimandżaro skrzyknie nieobecnych gości, Filiżanko, Droga Koleżanko!”.






poniedziałek, 27 października 2008

a jak by to było


Upside down, antypody, Australia. Świat na opak. Promienność! Stąpam po błękicie, pod stopami chmury, trawa łaskocze policzki. Bóg puka mnie w roześmiane czoło. Źdźbła wdzierają się do uszu. Łąki pachną poranną rosą, Anioły śpiewają arię od tyłu. Tylko radość nie jest do góry nogami.

niedziela, 21 września 2008

Lublin



Noże błyskają jak Księżyc w nowiu. Nocą rządzi horda z Wodnej. Sklepikarze śnią lepsze czasy, szczury popiskują cicho w lęku przed olbrzymami. Bruk moknie od deszczu i krwi. Przerażenie ogarnia kamienicę, cały dom truchleje i chowa ramiona. Zdaje się mniejszy, cichy, zasłania się ciemnością. Zamyka oczy i nie chce patrzeć na to wszystko. Uliczne gangi czyhają na frajerów. Zegarek, portfel, telefon. Dziewczyna krzycząca w bramie. Nie tędy droga! Ciemność zakrywa pełnię. Jutro wstanie nowy dzień.