piątek, 21 listopada 2008

środa, 5 listopada 2008

deszczowy


Deszczowy dukt, deszczowy starzec i jego starzec – wierny pies. Droga kręta i pewna jak sędziwe życie zbliża się do kresu horyzontu. Przemoknięta kapota, zmarznięte łapy, ciężkie od kropli dżdżu liście. Niebo ścieli się na polach, niosąc nadzieję na światło, które przenigdy nie gaśnie. Ciemność jest złudzeniem, deszcz mglistą zasłoną. Światło zostanie docenione przez nadchodzący świt.

wtorek, 4 listopada 2008

Nina I






„Kawa, herbata, a może ja? Chińska, jedyna_50, z filigranowym uchem?” Nie ma większej samotności od pustych krzeseł. Ani większej pustelni od zapomnianej porcelany. Zaparowane aromatem Wschodu okno woła przechodniów. Odmawiają delikatnie stukotem obcasów. Bruk, stuk, puk, bruk, stuk, puk… Odchodzą do spraw wielkiej wagi. „Gorąco mi, lecz Tobie chyba zimno? Zaraz pokryje nas czarna lawa i śniegowa czapa. Ciepło Kilimandżaro skrzyknie nieobecnych gości, Filiżanko, Droga Koleżanko!”.